poniedziałek, 28 września 2020

Grand Theft Auto V (Xbox 360)

 


O Gta V przed zagraniem nie czytałem nic, nie oglądałem filmów na yt, w ogóle mnie nie interesował. No... widziałem urywek jednego filmu, kiedy nasz bohater wyskakiwał z samolotu i bez spadochronu spadał na dach wysokiego budynku, przeturlał się i nie stało mu się nic poważnego. I gdybym nie zaczął pracy w innej grupie wychowawczej u siebie w pracy (Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza) nadal bym tej gry nie poznał.

Mój wychowanek miał kilka gier na Xboxa 360 i polecił mi Gta V. "Masz wujku, zagraj, będziesz zadowolony". No to wziąłem, bo co innego miałem zrobić, a po przyjściu do domu odpaliłem grę. Zaczęła się tak, że nie chciałoby mi się w nią dłużej pograć, gdybym nie miał czasu. Akcja w budynku z rabowaniem kasiorki... Potem rozgrywka się zmieniła, a ja ze zdziwienia otworzyłem szeroko japę. O ja pierdykam! To teraz tak gry wyglądają?

No nie teraz, bo ja poznałem ją w 2019, a gra jest z 2013. Jadę samochodem młodym obywatelem ameryki i... nic się nie doczytuje. Wszystko płynnie bangla. Wjeżdżam do miasta, do dużego miasta i jestem nim oczarowany. Z każdą chwilą gra staje się ciekawsza, a motywy historii trzech grywalnych postaci zazębiają się logicznie. Głupio mi to pisać, bo chyba większość z Was zna tę produkcję.

Historia główna, zadania nigdy mnie nie znużyły. Przeplatały się koncertowo. Wątki obyczajowe bardziej mnie interesowały niż akcja i strzelanie. Chwile spokoju wykorzystywałem na zwiedzanie całego terenu i braniu zadań pobocznych. Do tej pory pamiętam, że małym samolotem wystartowałem z piaszczystego lotniska, wylądowałem w mieście, wsiadłem do samochodu i życie bez doczytywania trwało.

Ha! Ci NPC amerykańscy. Gestykulacja, gadanie, darcie mordy i ich problemy. Dobre!

Najbardziej polubiłem Michała, Trevor to normalny człowiek z elementem przygłupa, a młodym obywatelem amerykańskim lubiłem często ginąć :) A to mu się spadochron nie rozpiął, a to mu się zdarzały inne nieprzyjemne wypadki! No co??!? Chyba mogę tak robić w grze wideo? ;>

To była gra, którą odpalałem przez kilka dni w każdej wolnej chwili. Przychodziłem do domu, rozsiadałem się na kanapie i łoiłem. Albo wcześniej robiłem w domu wszystko, żeby mnie potem nic nie rozpraszało.

Zadania poboczne próbowałem brać wszystkie, które akurat zobaczyłem, ale omijałem takie atrakcje jak chodzenie do fryzjera, tatuowanie się (ale wytatuowałem pewnemu kolesiowi coś na klacie), oglądanie filmów w kinie, granie w golfa czy rzutki. Kupowałem ubrania... Trevorem kupiłem sobie nowy garnitur, bo nie chciałem wyglądać jak ja sam w życiu realnym, a okazało się, że natychmiast jest on brudny. Bez sensu! Hmm... z żoną Michała rozegrałem mecz tenisa, nauczyłem się latać, zdałem też kurs skakania ze spadochronem.



Mieszkańcy miasta wydają się żyć własnymi sprawami, chociaż nie sprawdzałem, jakie mają polecenia i co przez cały czas robią. Od czasu do czasu słychać strzały, jacyś... bandyci dokonują swych niecnych czynów, a policja nie pierniczy się z niczym i rozpędzonymi pojazdami w drodze na interwencję rozjeżdża niewinnych przechodniów. Tak samo jak panowie taksówkarze… dzwonię po taryfę, odwracam się, a ona wbita w samochód. Często korzystałem z tego środka lokomocji. 

Pisałem, że oczarowany byłem grafiką, a po kilku dniach zobaczyłem jak wychowankowie grają w Gta 5 na Playstation 4 i tam wszystko wyglądało jeszcze lepiej. Włączyłem film na yt, wersja na mocnego PC robi piorunujące wrażenie. Idę o zakład, że po zobaczeniu tej rozgrywki żaden mięsień na twarzy mi nie drgnął. Nie poczułem się zazdrosny, bo w tej grze przedstawiona historia to podstawa. Dopiero teraz zobaczyłem, że w czasie prologu, pod kominiarkami da się rozpoznać naszych bohaterów .

Gra ogromna, wiele możliwości, a ja nie wiem co napisać. Zrobiła na mnie duże, pozytywne wrażenie, aż zastanawiam się, dlaczego byłem takim ignorantem, że wcześniej nie chciałem jej poznać. Może to przez doświadczenia z poprzednimi częściami, w których przede wszystkim strzelałem do wszystko, co się rusza i tego, co stacjonarne też. Chociaż w tamtych przecież też robiłem zdania!


Podobało mi się, chociaż zastanawiałem się kilka razy, czy gadka szmatka w czasie dojazdu do punktu na mapie, w którym zaczynała się misja, jest irytująca. Nie, nie była.


Muzyka w radio okej! Dużo stacji, których nigdy nie zmieniałem, ale miło było posłuchać relacji o swoich wyczynach na falach eteru.


Stary Wujek

Stare Granie