Pierwszy raz fizycznie z Diablo spotkałem się u Barta, kiedy pokazał mi intro do gry. Było ono wyświetlane z paskami, które miały powodować, że wszystko płynnie miało się odtwarzać.
Jednak nie pamiętam dokładnie jak to się stało, że pełna gra wpadła mi w łapy. Ale pamiętam to, że grałem w nią namiętnie. Później pojawił się dodatek Hellfire, w którego też ciąłem. Tym razem pamiętam skąd mam płytę, ale wolę się nie przyznawać... ;>
Razem z Bartem i Kubańczykiem graliśmy w Diablo po sieci lokalnej w naszym bloku oraz po Battlenecie. Piękne to były czasy... Wiele godzin spędziliśmy na wspólnym łojeniu piekielnych pomiotów. Zawsze grałem łuczniczką, którą nazwałem najpierw Marlena z Gór, a później Xantypa.
Koledzy, z tego co pamiętam grali Magami. Ładnie ich rozwinęli i byli przepotężni. Wspólnie rozbiliśmy Diablo na poziomie Hell. Na Battlenecie, ikona z postacią robiła się wówczas złota i pojawiały się koło niej trzy kółka - symbol bycia przepotężnym!
Kiedy chłopaki lali Diabla ja wystrzeliłem do niego jedynie kilka strzał i większość czasu, chociaż krótkiego, przestałem z dala od toczącej się bitwy. Ale nic to!
Nie ma co Was oszukiwać, kopiowałem przedmioty i kasę na potęgę. Rozwijałem również swoje cechy, a przede wszystkim podwyższałem ilość punktów Magii również w nielegalny sposób... :D
Od Kubańczyka mam piękny, unikatowy łuk - Windforce.
A ostatnio, kilka dni temu ściągnąłem dodatek Belzebub. Włączyłem i gram... ale jakoś ciężko mi idzie. Już chyba nie te czasy w moich dłoniach ;>
Film wspominkowy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz