O tej wspaniałej grze, jaką jest (ja pierdykam) bez wątpienia Tibia, można pisać całe księgi ze wspomnieniami.
Minęło już kilka dobrych lat, kiedy ostatnio z Bartem „na poważnie” podejmowaliśmy heroiczne przygody w tym wspaniałym świecie!
Nie pamiętam kto pokazał mi tę grę. Kiedy o tym myślę, gdzieś w głębi głowy, w koszmarnych czeluściach zapomnianych wspomnień, tli się nikła, bluźniercza iskierka, że to być może ja ją pokazałem znajomym… i zaraziliśmy się! Zostawmy jednak tę kwestię!
Graliśmy wszyscy! Wszyyyscy! Było nas… z 6 osób! Wspaniała Drużyna!
(Właśnie staram się zalogować na stronę… i moich postaci już nie ma! Zaraza! Zostały tylko zrzuty ekranu i film na yt… To takie przykre!) ;>
Dobrze!
Moją pierwszą postacią był Cthuga! Miał białe włosy i buty oraz czarne ubranko! Stylizacja na wiedźmina – metala! Szybko* dobrnąłem do 8 poziomu i wyszedłem w okolice miasta Venore! Tam czekałem na moich Przyjaciół i kiedy przyszli do mnie, rozdałem im lepsze mieczydła i zbroje, które specjalnie dla nich zbierałem. To była piękna współpraca! Chodziliśmy po okolicy tłukąc potwory… orki, trolle i … (już nie pamiętam)
*(Zaraz!… wcale szybko tak nie było! :D Pamiętam ciągłe… „rope me”, „rope me”, „rope me” – Nie miałem liny… Musiałem “po noobiemu” prosić o pomoc. Również pochodnie były towarem debetowym ;) Na początku nie potrafiłem ich kupować i chyba nie umiałem zbierać pieniędzy???!?
Na Rooku poznałem Amita – mieszkał w Izraelu. Pozdrawiam! ;> To mój jedyny kolega tego „typu” ;>)
Koło Venore było kilka miejscówek do expienia… Pamiętam je kiedy zamknę oczy! Ale nie mogę przypomnieć ich dokładnej lokalizacji. To była… lokacja z orkami… zielonymi trollami??!? I Minotaury… zamknięty pokój z ghulem i teleportem… A nie! To na wyspie początkowej – Rookgaardzie! ;> Czyli mało co pamiętam jednak ;>
Po zabawie w Venore przeprowadziliśmy się do Ab' Dendriel. To była wielka wyprawa! Gromadziliśmy zapasy jedzenia i inne potrzebne przedmioty specjalnie na tę podróż!
Podczas pobytu w tym mieście stałem się posiadaczem Warhammera… Całą drużyną chodziliśmy wszędzie! No może… nie wszędzie, ale tam gdzie się dało ;>! Często raczej uciekaliśmy przed mocnymi wrogami :D
Mój Przyjaciel Arek – w grze Flapjack – wpadł któregoś razu na pustyni do jakiejś dziury. Musiał czekać na restart serwera bo nie umiał z niej wyjść :D Każda próba - jak mówił - "Skończyłaby się śmiercią :D Były tam mocne Potwory ;>
Kolejny etap to granie z Bartem na Rookgaardzie i bycie RookStalkerem :D Oooo… Piękne czasy! :D I chyba najciekawsze wspomnienia!
Bart nazywał się – uwaga! Hhahahahahahaha – Perła Chmielowa, a ja Goolman Strong! Mieliśmy długie szaty i białe brody… przypominaliśmy kufle piwa! Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha – Tak! Śmieje się do… i z siebie! :D Bart miał również postać – Perła Mocna! :D
Nie pamiętam naszych poziomów… Nie mieliśmy 100 jak… Nuwbie??!?… Ten koleś był legendą! Wbił 100 poziom na Rooku i przestał grać! A po jakimś czasie wrócił i kontynuował grę… osiągał nowe, wysokie poziomy! Z Bartem skwitowaliśmy to tak:
„Wszystko ładnie… Ale nie powinien tak robić. Jest jak nowa Metallica, czyli do dupy” :D Meta nagrała wtedy album St.Anger :D ;> Padaka!
Kiedy osiągnęliśmy 30 poziom postanowiliśmy być strasznymi skurczybykami! Blokowaliśmy graczy z mniejszymi poziomami! Jak to wyglądało? Ano… zachęcaliśmy ich, że im pomożemy w nabijaniu poziomów. Szliśmy do jakiegoś miejsca w podziemiach, z którego jedynym wyjściem była drabina i napuszczaliśmy na nasze ofiary Potworzaki! Zdesperowani gracze chcieli uciekać, kiedy dostali kilka ciosów, a ich pasek życia stał się czerwony… Ale my robiliśmy wszystko żeby im się ten odwrót (na z góry upatrzone pozycję) nie udał :D Potwory dopadały takich graczy… a MY!...
A MY SIĘ SMIALISMY! O tak o: HAHAHAHAHAHA NOOOOB HAHAHAHAHA ;>
Konający gracz krzyczał błagalnie: „Foooood pls”
A MY: HAHAHAHAHAAHAHAHA NO! ! !
W taki sposób bawiliśmy się kilka miesięcy! Padło przy nas wielu graczy! Do tej pory jestem z tego dumny!
Zobaczcie sobie filmik:
Taka jeszcze ciekawostka: Szedłem sobie któregoś razu po mieście! (To już w realu) i złapałem się na tym, że myślę po angielsku… W Tibii pisało się cały czas w tym nieludzkim języku ;)
Kiedyś pracowałem w kawiarence internetowej i takie akcje z Tibią miałem na co dzień :P Nocka z piątku na sobotę, a cała kafejka pełna graczy.
OdpowiedzUsuń:D Chyba... nie mógłbym wytrzymać w takim miejscu :D gratuluję cierpliwości! Wspomnienia zostają :D
Usuń