Pierwszy Mortal dostarczył wielu radości, a za chwilę okazuje się, że będzie możliwość pogrania w część 2. „Uuuu… to będzie coś!”
Kiedy zamknę oczy, widzę arenę, w której chlupocze kwas (The Dead Pool) i mroczny las z pradawnymi drzewami, „zaopatrzonymi” z umęczone twarze… (Living Forest). Arena Westland – uwielbiam takie kolory. Jakie cudowne jest logo gry ze smokiem! Ach! Och!
Długo graliśmy w MK2… Ta gra nadawała się żeby siedzieć godzinami i praskać przeciwników nogami i rekami.
Przeciwnik podchodzi i Z HAKA go!!! Podskok i nalot z wyciągniętą nogą, podcięcie… Tak to było po amatorsku u mnie.
MKII włączało się nawet na kilka chwil:
- Trzeba było wyjść z domu za 10 minut – 2 rundy w Mortala…
- Przychodziłeś z dworu i nie wiedziałeś co można porobić – zastanawiałeś się przy grze…
Zawsze grałem Jaxem! Skurczybykiem bardzo dobrze się sterowało. Podobało mi się jak przy Fatality wyrywał ręce…
W drugiej części gry dodano zakończenia pojedynków Babality i Friendship… i nigdy tego nie wykonałem! Fatality to brutalna prawda w tym świecie!
Miałem malutki notesik oprawiony w imitację skóry. Do tej pory go gdzieś mam… Zapisywałem na jego kartkach kombinację klawiszy do ciosów specjalnych : )
Moja miłość do dwóch pierwszych (niech będzie i że do trzeciej też) oznaczała się wieloma rzeczami. Nawet! Zrobiłem sobie strój! (Dostępne dwie wersje, tak jak u Sub-Zero)
Jejku jej! Zapomniałem, że mam również wpis na moim fotoblogu o sobie – Starym Wujku – w świecie gry ;> Byłem postacią ukrytą. Wejdźcie w linka, poczytajcie i zobaczcie unikalne skriny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz