W Maxa Payna
zagrałem pierwszy raz u mojego Przyjaciela Barta. Już od pierwszej zapowiedzi w
Secret Service wzbudzał nasze zainteresowanie, ale kiedy go odpaliliśmy, to zachwytów
nie było końca.
Pierwsze
czym się podniecaliśmy był tryb „bullet time”… a później, a może równocześnie z nim, fabuła gry! O tak! Ta strzelanina miała fabułę, która wciągnęła nas ogromnie.
Pamiętam,
że Max w pewnym momencie wymienia różnych strasznych bogów… A między nimi mojego
ulubionego Cthulhu! Byłem wtedy ogromnie tym przejęty!
Powróciłem
do tej gry w tym roku i przygotowałem film:
Polecam
każdemu, kto lubi dobre granie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz