Długo nie mogłem rozpocząć tych
wspomnień. Można powiedzieć, że ten nieistniejący wpis sparaliżował działalność
bloga, ale postaram się w końcu go
ukończyć.
Diablo III wyszedł w 2012 roku, a
stworzony został przez Blizzard Entertainment. Wiadomo! Pamiętam, że jeszcze
przed premierą, kiedy pokazano pierwsze zdjęcia gry, a było to wydarzenie
ogromne, wiele osób narzekało, że nie podoba im się kolorowa grafika. Ta sprawa
była poruszana za każdym razem kiedy słyszałem jakąkolwiek wzmiankę o D3, a jak
wiecie, nie czytam ani nie oglądam nic o grach przed osobistym ich poznaniem. (Tak
było w sumie dawno temu, teraz kupuję Pixela i czytam wszystko jak leci...
czyli zasada złamana) "To prawda, kolorowo i rysunkowo w tym nowym Diablo." -
myślałem wówczas. "Może fani mają rację?"
Gra mnie w ogóle nie
interesowała. Dlaczego tak się stało? Istniała naturalna odpowiedź, pomimo uwielbienia
dwóch pierwszych części i przeczytania trzech książek z tego świata, które mnie
ogromnie zaskoczyły ciekawą fabułą. Ano dlatego się nie interesowałem nowym
Diabłem, bo przecież "ta gra mi nie pójdzie". Koniec, kropka i tak
dalej... (no i przecież ja słaby jestem w hack'n'slash)
Ale... Mój Przyjaciel Bart chciał
mieć tę grę. Uważajcie teraz. Trzy razy pytałem się go o wspomnienia z jej
kupna i odpowiadał mi za każdym razem, a ja te odpowiedzi w odmętach naszych
rozmów gubiłem i być może moja niechlujność była przyczyną, że nic o Diablo III
do tej pory nie napisałem. Mało tego, do cholery, z pamięci wypadały mi fakty
naszych rozmów. Z tego co pamiętam to:
"Bart był zdeterminowany
zakupem gry przez neta, bo na sklepowych półkach jej nie było. Na tych
wirtualnych w Polsce też jej miało nie być. Nie chciał grać po polsku, dlatego
rozglądał się za możliwością zakupu gry z rosyjskich stron" – tak to
zapamiętałem, ale te wspomnienia są fałszywe.
Prawda jest taka, że Bart nie
chciał kupować gry od ruskich, chociaż wówczas to był jedyny dostęp do niej,
ale "ruskiego przecie nie kupię, bo nic nie zrozumiem". Dodaje też:
"i był oczywiście dostępny ten na battle net, cyfrowy, droższy niż
pudełkowy" Dalej czytamy: „D3 kupiłem już w Empiku, półtora miesiąca
od premiery jak wróciło na półki, ale też w jakiejś małej liczbie była. I jak
poszedłem do sklepu, to wziąłem pudełko i kupiłem, a za mną zaraz się jakaś
kolejka zrobiła, bo poszła fama w necie, że d3 w empiku w galerii krakowskiej
jest…”
Drugi mój Przyjaciel Kubańczyk tak wspomina trzecią część
przy okazji mojego pytania o drugą:
„Jakoś bardziej pamiętam przygody
z D1 i D3 niż D2, ale to dlatego że dużo czasu w niej nie spędziłem. Dlatego w
3 dużo czasu spędziłem. Nawet z kolegami z firmy graliśmy przez dwa sezony.
Historia opowiedziana w D3 po prostu jest rewelacyjna, a gra jest tam
dodatkiem. Tego chyba brakowało w D2. Dobrej historii.”
Pierwszy raz zagrałem w Diablo
III w pracy, na nocnym dyżurze. Zainstalowałem demko na Xbox360. Musiałem stać
blisko tv, konsola była podłączona po kabelku i powodowało to kiepską jakość
obrazu. Nic nie mogłem przeczytać. Chwilę pograłem, pokiwałem głową i demo się
skończyło… Trzeba wspomnieć, że nie grałem sam, a z najstarszym wychowankiem,
tym, od którego kupiłem Playstation 2. Pogadaliśmy chwilę o serii gier i
rozstaliśmy się, życząc sobie kolorowych snów! ;>
Kiedy miałem swoją konsolę
Xbox360, dużo łaziłem po lombardach, wykupując gry na kinekta. Obok mojej pracy
jest mały lombard, w którym wypatrzyłem D3, ale jakoś nie miałem wizji żeby go
kupić. Moje państwowe dzieci oglądają w tv serial „Lombard” i któregoś razu
poszedłem z kilkorgiem dzieciaczków na spacer… do lombardów właśnie, żeby
pokazać im jak to wygląda w rzeczywistości. Znowu widziałem to Diablo…
Po
powrocie do domu, dzieci opowiedziały innym, że były w prawdziwym lombardzie i
„och” i „ach”. Mijały dni i poszedłem z trójką innych wychowanków do lekarza,
następnie wykupić leki w aptece, a że lombard był w tym samym budynku, to
zaszliśmy… Diablo wydawało się na mnie czekać, ale ja go nie brałem.
W domu zaś ponownie
zainstalowałem demo D3, ale teraz miałem lepszą jakość obrazu, słuchawki i
mogłem wygodnie rozwalić się na kanapie. Okazało się, ku mojej radości, że demo
to jeden, kompletny Akt. Poprzednim razem grając w pracy, musiałem coś
przeoczyć. W demie osiągnąłem najwyższy, możliwy poziom… chyba 9? Tak? Modliłem
się, żeby w lombardzie nikt nie kupił gry…
Nie kupił i stała się moja! To była gra Diablo III: Reaper of Souls Ultimate Evil Edition. Acha!
Najważniejsza sprawa. Zawsze w takich grach unikam bezpośredniego siepania i
grania wojownikami, ale teraz prowadzenie Barbarzyńcy to była przepiękne
sprawa!
„Zainstalowałem grę”, okazało
się, że mogę kontynuować historię z 9 poziomem i ponownie przeszedłem Akt I.
Nie miałem problemów z pokonaniem Leonidasa, Leopolda, Likantropa… Tutaj chodzi
mi oczywiście o Leoryka, ale z Bartem mamy tradycję, że za każdym razem zmieniamy
mu nazwę na jakąś inną. Od pierwszego Diablo tak się bawimy.
Granie w Diablo III na padzie to
czysta przyjemność. Siedziałem i bez zastanawiania się, wykonywałem każdą czynność.
Osiągnąłem 63 poziom, grę przeszedłem. Pod przyciskami ustawiłem sobie Zew Starożytnych,
Lawinę, Okrzyk, Rozpłatanie, Skok, TORNADO!… co tam jeszcze było? Bardzo
podobały mi się miejscówki, w których przyszło mi walczyć. Niektóre znałem z
książek. Bawiłem się w rozwijanie NPC w obozie, robiłem przedmioty i inne
rzeczy. Najczęściej biegałem z krzyżowcem, ale porobiłem również zadania dla
dwóch pozostałych towarzyszy.
To bardzo dobra historia i gra.
Książki ze świata Diablo również polecam.
Wszystkich bossów do końca
rozwaliła moja córka. Dawałem jej zaszaleć Tornadem kiedy Paskudziak miał mało
energii…
Będę miło wspominać tę część.
Nie, nie zagrałbym w nią na kompie. Tylko wersja konsolowa na padzie! Ha! Muzyka
w grze robi odpowiedni klimat. Nie dopatrzyłem się wad tej produkcji.
Nie grałeś? Spróbuj!
Hahahaha! Dzisiaj zobaczyłem, że
można grać na dwóch graczy. Moja córka kiedyś zrobiła sobie Maga… Oczywiście,
że nie jest to gra dla dzieci… No! Ale przecież po necie nie mogłem grać… Nie!
To nie jest gra dla dzieci! :D
Czekam na część czwartą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz