niedziela, 3 grudnia 2017

Wojny Konsolowe - Blake J. Harris



O nie, to nie będzie recenzja. Nie lubię ich. Kiedy zobaczyłem pierwszy raz okładkę tej książki pomyślałem, że chociaż jest niebieska, zapewne jest to nudny dokument o firmach Nintendo i Sega, produkujących konsole, których nie znam. Znam tylko Pegazusa…  Ale nie przeszkodziło mi to wziąć udziału w konkursie, w którym ta książka była do wygrania…

… bo w konkursach takich uczestniczę z racji dawno wymyślonego powiedzenia: „Chociaż nie interesuje mnie wygrana, to z przyjemnością pozbawię jej kogoś innego, komu na niej zależy” Hyhy… Powiem Wam jeszcze raz, bo takim sposobem wygrałem już dużo rzeczy: „Chociaż nie interesuje mnie wygrana, to z przyjemnością pozbawię jej kogoś innego, komu na niej zależy” Hahaha…

A konkurs zorganizowali na swojej stronie fb chłopcy z programu Loading. No to hop – pomyślałem. Trzeba udzielić odpowiedzi.

Ten wpis to opowieść wielowątkowa, także się zastanówcie nad dalszym czytaniem. Chociaż będzie krótko, już prawie się on kończy ;)

Pytanie brzmiało:
Kiedy w szerokim świecie trwała wojna Segi z Nintendo u nas ścierali się posiadacze dwóch 8-bitowców. Co więc było lepsze – małe Atari czy C64 ?

Moja odpowiedź:
Mój dziadek, Władysław, opowiadał mi kiedyś taką historię. W czasie wojny siedział w okopie otoczony z każdej strony przez wroga. Jadł chleb z solą… Ale myślami był przy swojej żonie, nienarodzonych dzieciach i wnuczętach. Miał jedno marzenie – wyjść z tej potyczki cało oraz… A że jego odwaga i fantazja było ogromne, wlał w swoich towarzyszy ducha walki i zaatakowali. Zwyciężyli! Pierwsze marzenie się spełniło – przeżył. Drugim marzeniem było napisać na Atari grę z tego wydarzenia. Grę napisał, nazwał ją „Okop 3D”. Grałem w nią z braćmi i siostrami przy opowieściach dziadka (piliśmy też kakao) Atari jest najlepsze – powtarzał dziadek. Ja też tak uważam  <3

I to nie ściema #takbyło! 

Odpowiedź chłopców – organizatorów:
Po całonocnych obradach jury wybrało najlepszą odpowiedź w konkursie. Książkę "Wojny konsolowe" otrzymuje Stare Granie o włos wyprzedzając Marcina Wiktora, którego postanowiliśmy uhonorować dodatkową nagrodą w postaci czasopisma Retro Fusion . Ze zwycięzcami skontaktujemy się listownie  ;-) Dziękujemy wszystkim za udział i do zobaczenia na szlaku retro.

Super! Pozdrawiam pana z II miejsca.

Książkę dostałem, otwieram, patrzę, a tu chyba coś więcej niż dokument. To mi wygląda na powieść dokumentalną pisaną prozą. No ale Nintendo i ich Mario? Przecież ja nie lubię Mario…  Pisałem o tym - Mario.

A Sega? Ten ich jeż - Sonik? Jego też nie lubię. Opisałem go ładnie we wpisie o grze - Cat Ninden Teyandee / Samurai Pizza Cats

Hmmm. Miałem wiele książek do czytania i myślałem, że chyba tej pozycji nie zacznę szybko, ale przemogłem się i przeczytałem kilka kartek i postanowiłem, że jednak będę kontynuować. Dzisiaj, o 3 w nocy – 03.12.2017 roku, przeczytałem tę wspaniałą książkę. Czytanie ciekawych rzeczy nie zajmuje mi długo, ale starałem się przyjemność dawkować powoli. Bo to prawdziwa radość czytać tę historię. Wyobraźcie sobie, że zostawiłem dla niej czytanie książek z Mitologii Cthulhu, których jeszcze nie znałem. A to już rekomendacja ogromna - cyklopowa. 

Wspaniale napisana powieść. Ogromnie interesujące historie i fantastyczny główny bohater – Tom Kalinske oraz ludzie, którzy go otaczają oraz wrogowie. W trakcie lektury czasami zaczynałem bardziej lubić Nintendo a czasami Segę. I moje upodobania zmieniały się. Raz nienawidziłem jednych raz drugich, ale ostatecznie bardziej podpasowali mi ludzie ze Stanów (sam amerykański oddział Segi)  niż Japończycy. Zastanawiałem się czy chciałbym pracować w takiej korporacji? 

Wspaniale czytać rzeczy, które można za chwilę obejrzeć na Yt. Wszystkie te spoty reklamowe – Segi i Nintendo, a także gier – Mortal Kombat. Przesłuchania komisji… Oglądanie twarzy ludzi, którzy tworzyli tę historię znalezione na Google…  Nic więcej nie powiem, ale zaskoczyła mnie jedna sprawa. Nie przypuszczałem jak wiele do tej branży wniosły kobiety i ile ich było. Bez tych kobiet nie bylibyśmy w tym miejscu, w których teraz jesteśmy! Jakie one były spryciule… Szkoda, że nie mogę się przenieść w czasie i zobaczyć jak pachniały i … ??!? ;) ;>  

Bardzo mi się podobało, że autor w książce kilka razy podkreślał rolę opowieści, jakie potrafili snuć niektórzy pracownicy w trakcie sprzedawania swoich produktów.  Chętnie bym ich posłuchał. Teraz chyba czegoś takiego nie ma?

I chociaż wiedziałem jak ta historia się kończy, nie mogłem powstrzymać się przed jej dokładnym poznawaniem. Dawno żadna książka nie zrobiła na mnie tak olbrzymiego wrażenia jak „Wojny Konsolowe”, którą napisał Blake J. Harris, a wydało u nas Wydawnictwo SQN – Kurwa, a jednak napisałem recenzję książki, a obiecywałem, że nigdy tego nie zrobię! 

Seeega! Nintendo! - teraz patrzę na Was z szacunkiem.

Czy Sega to Megadeth a Meta… Nintendo? ;>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz