Jeżeli w przygodówce zatnę się nad jakąś zagadką, to dopiero po dwóch tygodniach sięgam do opisu przejścia. Przez te 14 dni dłubię, myślę, kombinuję i używam „wszystkiego na wszystkim”… i zazwyczaj się udaje. Ale kilka razy musiałem niestety sięgnąć do solucji.
Mało tego! Zdarzało się w mojej karierze gracza komputerowego, że w tej samej grze znowu się „zacinałem” i musiałem czekać dwa tygodnie. Jeżeli w jakimś tytule, zmuszony jestem 3 razy sięgnąć do opisu przejścia, automatycznie gra staje się dla mnie psim gównem i staram się wymazać ją z pamięci.
Być może zapytacie się skąd te dwa tygodnie czekania? A jak się nie zapytacie to i tak chcę to opisać :D
Moich dwóch Przyjaciół – Bart i Mateusz grali kiedyś w grę EcoQuest: The Search for Cetus z roku 1991, stworzoną przez Sierrę. Zacięli się na jednej zagadce i … bardzo długo nie mogli wpaść na jej rozwiązanie. W końcu Mateusz „się wkurzył, siadł i siedział dopóki nie rozkminił” […]hmm. finał był taki, że trzeba było wyczyścić posąg tego wieloryba z ropy, ten co był pod wodą, ale nie pamiętam jak po kolei rzeczy się zbierało żeby to zrobić” (zapytałem się dzisiaj Barta o to wspomnienie, cytuję go kopiuj – wklej z Hangauta)
Kiedy Bart opowiadał mi o tym wydarzeniu, byłem bardzo oczarowany. Wspaniale! Czekali dwa tygodnie* i zrobili! Trzeba tutaj wspomnieć, że w żadnym Secret Service nie było opisu przejścia tej gry. W Top Secrecie również tego nie było… ale tej gazety nie kupowaliśmy (bo uważaliśmy ją za gówno! Tylko SS! )
* - Bart mówi, że chyba to był dłuższy czas niż dwa tygodnie. Ja zapamiętałem właśnie ten okres. W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Od tamtego czasu minęło grubo ponad 20 lat… Od tamtego czasu stosuję świętą zasadę dwóch tygodni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz