Toż
to niesamowita sprawa. Ten wpis zaczynam trzeci raz. Poprzednie wstępniaki
gdzieś zgubiłem. Jeden miałem na mejlu, drugi w pliku na pulpicie. I rozpłynęły
się… Największa teoria spiskowa tego bloga. Ale przejdźmy do rzeczy,
szkoda się wygłupiać.
Pisałem
przy okazji pierwszej części gry Tajne Akta: Tunguska, że moja ówczesna
narzeczona oraz ja, graliśmy w to oddzielnie, ale oboje się tym tytułem
zachwyciliśmy. Z dalszych wydarzeń chronologicznych jest to, że nasz ślub odbył
się w sierpniu 2008 roku, kiedy to swoją światową premierę miała właśnie
Puritas Cordis. Polską premierę kilka razy przekładano i ostatecznie ukazała
się ona w maju 2009 roku. Nie było dnia, żebym nie patrzył kiedy wyjdzie
u nas. Dużo czasu musieliśmy czekać, ale umilaliśmy go sobie, tłukąc w inne
przygodówki. Aż gra się ukazała.
Wyruszyliśmy
oboje do lubelskich sklepów żeby ją zakupić. W Media nie było, w Kulturomaniaku
też jej nie widzieliśmy na półce. I już mieliśmy wychodzić, ale zapytaliśmy się
sprzedawcy czy może czasem mają ją gdzieś na zaple... a on podszedł najpierw do
kompa, a następnie do stoiska i podał ślepcom grę! TAK! Oto kompletna historia
zakupu. Nawet nie chciałem myśleć, co by było, gdybyśmy jej wówczas nie dostali.
Potem szybko pojechaliśmy do domu, odpaliliśmy ją i pewnie troszkę pograliśmy.
Ale
do takiej produkcji, długo oczekiwanej gry, mały ekranik monitora to niewiele.
Kupiłem odpowiedni kabel i podłączyłem kompa do telewizora - 32 cale. W 2009
roku to było sporo. Podłączeniem tv do kompa pochwaliłem się małżonce,
wysyłając mms.
No
to teraz konkrety.
Grę
stworzyli ludzie z Animation Arts/Fusionsphere Systems Hmm… Pomimo, że dobrze
wspominam tę grę, to nic z niej nie pamiętam. Fabuła, jaka ona była? Dotyczyła
chyba jakichś katastrof na planecie, związanych z pogodą. Odwiedzamy Niemcy,
Indonezję, Francję, a sterujemy Niną i jej chłopcem Maksem. Dużo w tym
wszystkim intryg, tajemniczych stowarzyszeń, manuskryptów i artefaktów.
Przynajmniej tak mi się zdaję. Puritas Cordis to znaczy według tłumacza
googlowego, Czystość Serca.
I
dobrze się nam w to grało. Nawet bardzo dobrze. Zagadki logiczne, problemów nie
było. I tak jak w przypadku pierwszej części, sterowanie rewelacyjne, „… nie
trzeba klikać „wszystko na wszystkim”, żeby ruszyć dalej z fabułą. Biorąc dany
przedmiot przejeżdżamy nim w inwentarzu po innych lub po lokacji i jeżeli coś
się da z nim zrobić, to wyświetla się ikonka. Taki prosty trick, a jaka
oszczędność czasu i nerwów! (i wysłuchiwania durnych komentarzy)” Tylko, że gra
króciutka. Oj... króciutka. Chyba, że nam szybko się w nią grało.
Jeżeli
nie grałeś w Puritas Cordis to zagraj. Jeżeli nie znasz serii Tajne Akta, to
zacznij od Tunguski. My graliśmy też w trzecią część gry - Tajne Akta: Kod
Archimedesa w polskim, amatorskim, ale bardzo dobrym tłumaczeniu (jest jeszcze
krótsza niż dwójka) i poznałem również
króciutką Tajne Akta: Same Peters, która jest tak zwanym, na polski tłumacząc -
„produktem ubocznym”. Ci sami ludzie zrobi też ciekawą przygodówkę Lost
Horizon. Graliśmy tylko w pierwszą część.
Nie grałem jeszcze, ale skoro tak zachwalasz to chyba trzeba spróbować! :)
OdpowiedzUsuń