Powiem Wam o grze Abuse, której demo zrobiło mi mały triczek z komputerem.
Nie wiem czy teraz, ale kiedyś, młodzi użytkownicy komputerów doświadczali przedziwnych sytuacji. A mówię tu o czasach dosowych… Krążyły opowieści o tym, co wyprawiały i jak testowały młodych graczy ich sprzęty. Jednemu z moich bliskich przyjaciół, następnego dnia po kupieniu komputera, skasowały się pliki systemowe. Same! A takich jak i innych cudów, słyszało się więcej.
– Ale robiłeś coś z komputerem? – pytałem kolegi.
- Nie, nic. Wyłączyłem go wczoraj w nocy i jak teraz włączałem to już tak było – odpowiadał mi mój stary przyjaciel ze smutkiem w oczach.
Ale wcześniej, sam doświadczyłem tajemniczej sytuacji, której nawet dzisiaj nie potrafię wyjaśnić.
Abuse jest zręcznościową platformówką i zostało stworzone przez Crack dot Com w 1995 roku. Jej demo znalazłem na cudownej płycie dołączonej do magazynu Cd-Action, numer 3 z 1996 .
Zainstalowałem wersję demonstracyjną, odpaliłem, ale nie było muzyki i dźwięków! No przecież! Trzeba to ustawić w „setupie”. To nie był standardowy setup z niebieskim tłem, a taki w odcieniach szarości, ale nie wiem jak to dokładnie nazwać. Nieczęsto go spotykałem. Od pewnego czasu miałem kompa, to wiedziałem jak „ustawić muzykę”. No i raźno wziąłem się do pracy. Kiedy wybrałem kartę dźwiękową, zauważyłem, że coś jakby… (i tutaj zaczyna się historia niesamowita) instaluje się w moich Windowsach 3.11. Myślę sobie: - No pewnie coś się tam zgrywa. Pamiętam tę myśl jakby to było dzisiaj. Dokładnie widziałem C:\Windows… i szybko przelatujące pliki i foldery.
A po pewnym czasie stało się coś, że musiałem odpalić ponownie komputer. Chciałem wejść do Windowsów, czyli zamknąć Norton Commandera, wpisać „win”, zatwierdzić enterem i… dupa! Windowsów nie ma :D
I rzeczywiście ich nie było.
Opowiedziałem Bartowi ze szczegółami co się stało, a Windowsy zainstalowali mi jego rodzice. Kolejny raz nie chciałem ustawiać muzyki w grze i zrobił to Bart. Tym razem wszystko poszło sprawnie.
To gra była mroczna. Dużo strzelania i wybuchów. Ciężkie widmo przyszłości. Główna postać przypominała mi Predatora, który w ciasnych korytarzach musiał walczyć z Obcymi. Muzyka i dźwięki z tego co pamiętam były „głośne” i męczące. Chociaż ta muzyka chyba była taka nawet skoczna, „metalowa”… Fajnym, ale na początku trudnym do opanowania był system sterowania. Chodziło się klawiaturą, a myszą wskazywało się w co strzelać. Trzeba się było tego szybko nauczyć.
Po jakimś czasie dorwałem pełną wersję gry. Łoiłem w to chwilkę. Pamiętam, że było dużo uzbrojenia, ale gra nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Być może dlatego, że nie jestem stworzony do grania w zręcznościówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz