Return Of The Phantom to jedna z moich ulubionych przygodówek. Ale zanim cokolwiek o niej powiem, posłuchajcie krótkiej historii.
Upiór Opery to postać, o której chyba każdy słyszał. Ale kiedy byłem młodzieńcem, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, zapragnąłem sięgnąć do źródła i przeczytać książkę. „Upiór Opery” to powieść gotycka Gastona Leroux, publikowana w odcinkach w latach 1909–1910. Już samo to, że to powieść gotycka, a zatem musi pojawić się w niej czysta groza, dodatkowo mnie napędzało, żeby po nią sięgnąć. A było to chwilę po przeczytaniu innej powieści z tego gatunku, mojego ukochanego Mnicha – Matthew Gregory'ego Lewisa.
I wyobraźcie sobie, że nigdzie nie mogłem znaleźć tej pozycji. W żadnej bibliotece, do której należałem jej nie było. Chyba, że to był jakiś bibliotekarski spisek? A w kolejnych latach, uzbierałem sporą kupkę książek do czytania i szukanie „Upiora Opery” odkładałem na lepsze czasy. I jak obliczyłem, minęło 15 lat zanim się do niego zabrałem w wersji elektronicznej, ściągniętej bezczelnie z neta. Niestety, brakowało zakończenia i ogromnie się rozczarowałem. Ale niespodziewanie z pomocą przyszła mama mojej małżonki i któregoś razu przywiozła mi do domu książkę. I do końca poznałem upragnioną historię. Hurrra! Było to pod koniec roku 2011, gdyż od kilkunastu lat zapisuję wszystko co przeczytam.
Zanim przeczytałem książkę, przeszedłem grę. A cóż to była za produkcja! Panie i Panowie! Poważna przygodówka ze wspaniałym klimatem grozy. Brakowało mi takiej, bo w tamtym czasie ogrywałem jakieś przygłupawe tytuły, którymi powoli już rzygałem. A tu trafiła się taka perełka!
Paryska Opera! Pięknie namalowane lokacje, dostojność i elegancja, normalni, ludzcy bohaterowie niezależni i ten żyrandol na początku! Ogromnie podobały mi się wizerunki twarzy podczas rozmów. Postać, którą kierujemy – detektyw Raoul Montand miał świetny wąsik. Ale najważniejsza sprawa, głównym bohaterem gry jest Opera! Z przyjemnością przemieszczałem kolejne pomieszczenia budynku oglądając ich wystrój. Niesamowite wrażanie. Niektóre lokacje były ciekawie oświetlone. W tych zagraconych i brudnych czuć było kurz i grzyba...
Grę przyniosłem od kogoś na dyskietkach. Żeby ją odpalić, miałem stworzoną specjalną dyskietkę, która uruchamiała tylko niezbędne rzeczy i zwalniała potrzebną pamięć. Oczywiście wykorzystywałem ten sposób i przy innych tytułach. Nadal ją gdzieś mam. Wrzucę zdjęcie, gdy znajdę. (Akurat kiedy jest potrzebna, to się zaraza zapodziała)
W grze znajdujemy książkę „Upiór Opery”. Pamiętam, że bardzo szeroko uśmiechnąłem się przy tym motywie.
Wryło mi się mocno w pamięć, kiedy w pewnym momencie Upiór zrzuca mnie balustrady... a tu. Ale zdradzać nic nie będę.
Musicie też wiedzieć, że mój angielski był wówczas... tak jak jest już i teraz - kiepski. Ale wszystkie dialogi czytałem, a trudniejszych słów szukałem w słownikach. Kiedyś gry uczyły tego języka, to niezaprzeczalny fakt, z którym się zapewne zgodzicie. Zagadki w tej grze nie były jakoś wybitnie trudne, bo nie przypominam sobie żebym się przy nich męczył. Wszystko ładnie szło do ostatecznego rozwiązania. Troszeczkę trzeba było kluczyć po... Nie no, nie powiem.
Polecam grę, sami przekonajcie się o wspaniałym klimacie Powrotu Upiora. Muzyka miło grała (jak na tamte możliwości ;>), w odpowiednich miejscach powodując ciarki na plecach. Tak było, ja to wszystko pamiętam!
Return of the Phantom powstał w 1993 roku i wydał go MicroProse.
A później obejrzałem film z 2004 roku z piękną Christine. A to, co zrobił Pratchett w książce pt: „Maskarada”, którą dopiero niedawno poznałem - Oooo jejku jejku jej! Bawiłem się przy tej lekturze wyśmienicie!
Macie muzykę z filmowego Upiora!
Upiór Opery czai się
W moim umyśle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz