środa, 8 listopada 2017

Call of Cthulhu: Shadow of the Comet


Nie, nie, nie i po stokroć nie! Nie mam pojęcia skąd ta gra wzięła się u mnie na dysku. Ale tak, wiedziałem wcześniej o jej istnieniu. Ta historia jest  podobna do sytuacji Wyznawców Cthulhu. Też nie mają pojęcia skąd dokładnie Wielkie Przedwieczny wziął się na naszej planecie, ale zdają sobie sprawę z Jego istnienia i z tego, że kiedy gwiazdy będę w porządku, powstanie On ze swojego grobu… i tak dalej i tak dalej. 

Jeżeli się zastanowię, to coś mi się wydaje, że w jakiś magiczny sposób, grę musiał załatwić Bart. A zapytam się go zaraz. Po kilkunastu minutach nie doszliśmy do porozumienia. 

Na wstępie zaznaczę, że ta produkcja jest częścią mnie. Wtopiła się w moje myśli, jest wspomnieniem naturalnym. To co z niej pamiętam, nie różni się niczym od innych wspomnień. Po prostu to nie gra. Ta historia wydarzyła się realnie, a ja w tym uczestniczyłem. Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię? ^(;,;)^
  
Powiem Wam dlaczego tak się stało. Prosta sprawa. Mitologię Cthulhu kocham. Ale pewnie wiecie o tym. Grałem w tę grę na Pc jak również prowadziłem sesję RPG, w której wykorzystałem bardzo dokładnie scenariusz z gry. Mam go gdzieś jeszcze, być może niedługo opublikuję. On nie jest mój, napisał go człowiek, który podesłał tekst do działu RPG Zew Cthulhu, który prowadziłem na portalu o fantastyce Paradoks. Właśnie w drugim oknie mam otwarty dokument z tą przygodą. Jeżeli się orientujecie, to wiecie, że Strażnik Tajemnic (Mistrz Gry) musi dokładnie znać świat – otoczenie i intrygę, którą przedstawi Badaczom Tajemnic. A ja całą grę znałem doskonale.



Cyganeczka...

Co by tu napisać, żeby nie zdradzić historii gry? Bo jeżeli w nią nie graliście, a lubicie stare przygodówki, to jest to pozycja obowiązkowa. Trzeba w to zagrać. Albo przynajmniej obejrzeć film na yt z rozgrywki. Żadnych wykrętów!   

Grę w 1993 stworzyli ludzie z Infogrames. Acha… Czyli przecież Ci sami co rok wcześniej zrobili równie lovecraftowski Alone In the Dark. A później zrobią Prisoner of Ice!

Nasz bohater jest dziennikarzem, nazywa się John T. Parker i przybywa do miasteczka Illsmouth w roku 1910, z zamiarem pyknięcia kilku zdjęć komecie Hallely’a. I niech będzie, że to wystarczy, bo za chwilę okazuje się… No, ale nie będę nic więcej zdradzać. 


Uwielbiałem chodzić po tej rybackiej osadzie i rozmawiać z jej mieszkańcami. Tak! Poważnie, lubiłem to robić. I chociaż mieszkali w niej poczciwi ludzie, na każdym kroku było czuć dziwną tajemnicę i to, że niektóre osoby chciały nas zmylić…  Sekrety, niedomówienia, pozory! 

Pan Henry Greenwood miał białe oczy zanim stało się to modne ;>
Ręcznie rysowana grafika mocno wryła mi się w pamięć. Patrzyłem się na kolory całego otoczenia w dzień jak i w nocy. Scenerie po zmroku były świetne. Te wyostrzone kolory na tle ciemnego nieba, super sprawa. Bardzo podobała mi się ta zmiana pory dnia. Budowały klimat grozy. Ach… muszę sobie jeszcze raz popatrzeć na te fiolety i brązy. Na potrzeby tego wpisu zrobiłem sobie taką małą kompilację.







W grze sterujemy jedynie klawiaturą. Podobno myszkę wprowadzili w wersji CD, ale chyba nie grałem w tę wersję. Na początku może denerwować takie sterowanie, ale szybko się do niego przyzwyczaiłem, bo ciekawy byłem jak historia będzie przebiegać i jak się skończy. 

John T. Parker – Hmmm… dlaczego ja z nim do tej pory żadnego opowiadania nie napisałem? Chyba czas to zmienić. 

Ja pierdykam, znałem Wujka Marsha, ale mam mówiła, że go nie lubi... 
Gra dzieje się w ciągu trzech dni. Przez ten czas odwiedzimy różne miejsca, przeżyjemy „dziwne” przygody i porozmawiamy z ciekawymi osobami, które mają do nas różne nastawienie. Kilka razy scenariusz gry nas zadziwi. A przynajmniej ja byłem zaskoczony.

Gdy zamknę oczy, znajduję się w lesie, rozciągającym się wokół miasta, chodzę po latarni morskiej, cichutko podchodzę do domu dozorcy cmentarnego, w których pali się światło… i wydobywam z pamięci wygląd niektórych domów. Zwłaszcza w nocy. 

W każdym milimetrze tej gry czuć grozę. Ci ludzie chcą przywołać coś, czego nie powinni robić. Trzeba mieć się na baczności, bo można zginać w tej historii. 



Twórcy inspirowali się przede wszystkim miastem Innsmouth z „Widmo nad Innsmouth”, ale czuć też tutaj i inne opowiadania pana Lovecrafta i jego naśladowców. No bo przykład, w których jeszcze opowiadaniach występują maleńkie wioski, ukryte głęboko w lesie? (Czytam właśnie opowiadanie "Człowiek z kamienia" ze zbioru "Koszmary" - Lovecraft, Hazek Heald) Kosmiczna groza w tej grze jest wszechobecna… powtarzam się już? Sami się przekonajcie i spotkajcie Istoty z Mitologii.

Haaa! Jest taka zagadka, w rozwiązaniu której pomagał mi Bart. Zaraz po jej zrobieniu zapisałem stan gry i miałem go dać Bartowi, ale nieszczęśliwie nadpisałem go, co przyjaciel wypomina mi do dzisiaj. 

W tej grze są wszystkie niezbędne miejscówki do ukazania ciekawej historii. Muzyka midowo zawodzi, potęgując tajemnicę. Słyszę skrzek mew na brzegu i pohukiwanie sowy w lesie nocą. Te wspomnienia są żywe. 

Niesamowicie cieszyłem się z tego motywu: 



Główny bohater był jeszcze Ignooorantem! ;>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz