sobota, 18 sierpnia 2018

Tajne Akta: Puritas Cordis



Toż to niesamowita sprawa. Ten wpis zaczynam trzeci raz. Poprzednie wstępniaki gdzieś zgubiłem. Jeden miałem na mejlu, drugi w pliku na pulpicie. I rozpłynęły się…  Największa teoria spiskowa tego bloga. Ale przejdźmy do rzeczy, szkoda się wygłupiać.


Pisałem przy okazji pierwszej części gry Tajne Akta: Tunguska, że moja ówczesna narzeczona oraz ja, graliśmy w to oddzielnie, ale oboje się tym tytułem zachwyciliśmy. Z dalszych wydarzeń chronologicznych jest to, że nasz ślub odbył się w sierpniu 2008 roku, kiedy to swoją światową premierę miała właśnie Puritas Cordis. Polską premierę kilka razy przekładano i ostatecznie ukazała się ona w maju 2009 roku.  Nie było dnia, żebym nie patrzył kiedy wyjdzie u nas. Dużo czasu musieliśmy czekać, ale umilaliśmy go sobie, tłukąc w inne przygodówki. Aż gra się ukazała.


Wyruszyliśmy oboje do lubelskich sklepów żeby ją zakupić. W Media nie było, w Kulturomaniaku też jej nie widzieliśmy na półce. I już mieliśmy wychodzić, ale zapytaliśmy się sprzedawcy czy może czasem mają ją gdzieś na zaple... a on podszedł najpierw do kompa, a następnie do stoiska i podał ślepcom grę! TAK! Oto kompletna historia zakupu. Nawet nie chciałem myśleć, co by było, gdybyśmy jej wówczas nie dostali. Potem szybko pojechaliśmy do domu, odpaliliśmy ją i pewnie troszkę pograliśmy.

Ale do takiej produkcji, długo oczekiwanej gry, mały ekranik monitora to niewiele. Kupiłem odpowiedni kabel i podłączyłem kompa do telewizora - 32 cale. W 2009 roku to było sporo. Podłączeniem tv do kompa pochwaliłem się małżonce, wysyłając mms.




No to teraz konkrety. 
Grę stworzyli ludzie z Animation Arts/Fusionsphere Systems Hmm… Pomimo, że dobrze wspominam tę grę, to nic z niej nie pamiętam. Fabuła, jaka ona była? Dotyczyła chyba jakichś katastrof na planecie, związanych z pogodą. Odwiedzamy Niemcy, Indonezję, Francję, a sterujemy Niną i jej chłopcem Maksem. Dużo w tym wszystkim intryg, tajemniczych stowarzyszeń, manuskryptów i artefaktów. Przynajmniej tak mi się zdaję. Puritas Cordis to znaczy według tłumacza googlowego, Czystość Serca.

I dobrze się nam w to grało. Nawet bardzo dobrze. Zagadki logiczne, problemów nie było. I tak jak w przypadku pierwszej części, sterowanie rewelacyjne, „… nie trzeba klikać „wszystko na wszystkim”, żeby ruszyć dalej z fabułą. Biorąc dany przedmiot przejeżdżamy nim w inwentarzu po innych lub po lokacji i jeżeli coś się da z nim zrobić, to wyświetla się ikonka. Taki prosty trick, a jaka oszczędność czasu i nerwów! (i wysłuchiwania durnych komentarzy)” Tylko, że gra króciutka. Oj... króciutka. Chyba, że nam szybko się w nią grało.




Jeżeli nie grałeś w Puritas Cordis to zagraj. Jeżeli nie znasz serii Tajne Akta, to zacznij od Tunguski. My graliśmy też w trzecią część gry - Tajne Akta: Kod Archimedesa w polskim, amatorskim, ale bardzo dobrym tłumaczeniu (jest jeszcze krótsza niż dwójka)  i poznałem również króciutką Tajne Akta: Same Peters, która jest tak zwanym, na polski tłumacząc - „produktem ubocznym”. Ci sami ludzie zrobi też ciekawą przygodówkę Lost Horizon. Graliśmy tylko w pierwszą część.   


1 komentarz:

  1. Nie grałem jeszcze, ale skoro tak zachwalasz to chyba trzeba spróbować! :)

    OdpowiedzUsuń