sobota, 11 lutego 2017

Choplifter

Ten wpis wiąże się ściśle z poprzednim, o moich wakacyjnych przygodach eony temu, kiedy to zagrałem w swoje pierwsze gry komputerowe.  (Skriny będą z różnych kompów, bo nie wiem na czym grałem ;) …)



Kolejną grą po Chuckie Egg był Choplifter… Przez wiele lat nie wiedziałem jak się ta gra nazywała. Nieodgadniony tytuł męczył mnie co jakiś czas i byłem pewny, że nigdy go już nie poznam, aż… No nie uwierzycie! Ale nazwę tej gry przeczytałem dopiero w tym miesiącu (albo poprzednim) w magazynie Pixel… Żeby mieć stuprocentową pewność, że oto odkryłem dawno zapomniany „skarb”, szybko zszedłem z łóżka, na którym czytałem "gazecię"* i nie szukając ciapów i ubrań ;) pobiegłem odpalić kompa. Dlaczego nie skorzystałem z przeglądarki w telefonie? Nigdy się tego nie dowiem. 

Wracając do wakacji. Proszę Państwa, gra Choplifter (1982 rok) bardzo mi się podobała. Jakie to było zręcznościowe cudeńko. Latało się białym helikopterkiem, strzelało do wrogich pojazdów na ziemi i w powietrzu, a przede wszystkim trzeba było wylądować i zabrać na pokład malutkie ludziki. Jakie to było wówczas dla mnie atrakcyjne… ratowanie ludzi w czasie wymiany ognia! Ten helikopter tak ładnie latał na boki, kiedy był zwrócony do nas przodem… Do tej pory to pamiętam. A teraz pozwólcie, że sobie pooglądam filmy na yt. 

Ach! Jeszcze chwilkę! :D 



Kiedyś byłem bardzo bliski poznania tytułu tej gry. Na Pegasusie było coś podobnego, ale jestem stuprocentowo pewny, że nie nazywało się to Choplifter… Grę miałem od kumpla, dał mi ją na kilka godzin. Pamiętam, że mój tatko przyglądał się jak grałem i słuchał opowieści o podobnej grze, którą widziałem dawno temu. Być może jej nazwa była z chińska… czy coś w tym stylu i dlatego pozostała dla mnie tajemnicą. Bo jak teraz patrzę, to mógłby być Choplifter III. Latało się helikopterem w dżungli i ratowało maluuuutkie ludziki. 



Dobra! Sprawa z tą grą załatwiona. Kumple brata szybko zawinęli sprzęt do siebie. Ja przestałem oglądać i grać w gry, ale to nie był wcale koniec. Mój brejdak chodził do nich i łoili po nocach, a potem opowiadał mi w co grali.

Pamiętam taką sytuację. Wyszedłem z bratem której ciemnej nocy polować na nietoperze. Poooocichutku, na paluszkach, przedostaliśmy się przez ulice i przykucnęliśmy obok domu sąsiadów. Byliśmy zaopatrzeni w latarki, którymi mieliśmy świecić w nietoperze. Miało to spowodować, że zostaną oślepione i roztrzaskają się o ściany domów. Nigdy się to nam na cale szczęście nie udało, ale to co usłyszałem od brata, nie mieściło mi się w głowie. Fabuły gier były przeróżne. Niektóre były o piratach, w innych chodziło się po lochach walcząc ze straszydłami. No mnóóóstwo historii. Sami wiecie, jakie to kiedyś gry były.  




* Gazecię to jest to samo co Anię, Grażynię lub Basię...    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz