poniedziałek, 30 października 2017

Hopkins FBI



Od pierwszych skrinów w magazynie Secret Service wiedziałem, że za każdą cenę (oprócz wydawania pieniędzy ;) ) muszę zdobyć tę przygodówkę. Wydawała się tytułem bardzo poważnym i chciałem zobaczyć jak to wszystko będzie banglało.

I chociaż szczegółów nie pamiętam, ale po jakimś czasie dopiąłem swego i w końcu zainstalowałem ją na swoim kompie. I chyba miałem za słaby sprzęt i gra skakała. Coś takiego musiało być…  Wyłączyłem muzykę, żeby płynniej chodziła. Ech, ta pamięć. 


W roku 1984 terroryści, pod przywództwem Bernie Berksona szantażują rząd Stanów Zjednoczonych. Kiedy nie zostają spełnione ich warunki, detonują w Kalifornii bombę atomową. Ginie ponad 50 tysięcy osób. Po dwóch lat śledztwa, przywódca terrorystów wpada w ręce FBI. W 1987  roku zostaje skazany na śmierć na krześle elektrycznym. Ale w czasie egzekucji dochodzi do „incydentu” i Berkson ucieka…

I tak właśnie zaczyna się przygotówka Hopkins FBI, którą stworzyli ludzie z MP Entertainment w 1998 roku. W 2000 roku została wydana w Polsce.  Wcielamy się w agenta Federalnego Biura Sledczego, który doprowadził do zatrzymania terrorysty. 




Pierwsze chwile z grą – reweeelacja! Palce lizać! Krótki epizod w mieszkaniu Hopkinsa wrył mi się głęboko w pamięć. Ale delikatnie później… Hmm… Nie jestem zbyt wrażliwy, ale gra zaczęła stawać się brutalna. Pełno trupów… Takie rzeczy w grach przygodowych? – musiałem wtedy myśleć. A zaraz pojawia się zabita pani pilot. O nie! Co za gówno. O tak o??!? No, ale gramy dalej, bo fabuła trzyma się kupy… Niestety w dalszej części było bardziej brutalnie i dziwnie. 

Lokacje są ciekawie narysowane, zagadki raczej nie były trudne, pamiętam, że tylko jedna, już pod sam koniec sprawiła mi kłopot. Ale trupy tych wszystkich kobiet? Kto to wziął był wymyślił??? W sumie to fabularnie też nie bangla. Zginęło 50 tysięcy ludzi i nikt o tym nie wspomina… Grę zrobili Francuzi. Ja pierdykam. 

Później był epizod na jakiejś rajskiej wyspie, który działał troszkę kojąco. Pamiętam blondyneczkę z szerokim uśmiechem… z bardzo szerokim uśmiechem! Jest też etap zręcznościowy. Gra na chwilę zamienia się w DooMa i strzelamy z gnata do przeciwników. 


Byłem rozczarowany tą grą. Fabularnie nie była ciekawa, a brutalne morderstwa i widok kobiecych trupów były niesmaczne i twórcy gry, moim zdaniem przesadzili. Ale muzyka z tej gry jest bardzo fajna. 

Samego Hopkinsa zapamiętałem pozytywnie. Nawet napisałem opowiadanie, w którym do pewnego czasu, wraz z Jakiem Orlando, grają główne role. Gdybyście chcieli przeczytać, to zapraszam:  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz