sobota, 21 października 2017

Kholat


Jak już może Czytelnicy tego bloga wiedzą, nie interesuje się nowymi gram. Powód jest prosty. Raczej mi nie pójdą, a jak już… to będą skakać, co tylko pogłębi mój smutek. Tedy nie czytam również recenzji nowości, ani nie oglądam rozgrywek wrzucanych przez wesołych graczy na Yt.

Kholat znałem z reklam w Internecie i przekartkowanej recenzji w czasopiśmie Pixel. Pomimo, że nic nie czytałem o tej grze, wiem, że to polska produkcja z 2015 roku, a jej fabułę oparto na prawdziwym wydarzeniu – tragedii na Przełęczy Diatłowa.



No i to w zasadzie tyle. Już byłem daleko od tej gry, gdyby nie Redaktorka Trzynastego Schronu Fejzi – lubująca się strasznych produkcjach, która pewnego razu zrobiła mi prezent i podarowała klucz na Steama.





Odpaliłem grę, chociaż wiedziałem, że mój Kalkulator może jej nie pociągnąć. A tu zaskoczenie jak przy Zaginięciu Ethana Cartera… wszystko „ładnie” bangla. Przebiegłem po peronie - Akcie I, sprawdziłem w opcjach co mogę wyłączyć… Niczego nie ruszyłem, gdyż wszystko było na odpowiednich, minimalnych ustawieniach.

Ruszyłem ku przygodzie! Wiedziony doświadczeniem, natychmiast skierowałem się w miejsce, gdzie rozpoczyna się Akt II.

A tam czekał na mnie inny świat. Mroźny, tajemniczy, skąpany w blasku Księżyca. I tutaj, w tym dziwnym miejscu, czai się niewyjaśniona dotąd zagadka śmierci rosyjskich studentów.

Dobrze, że w czasie rozgrywki piłem gorącą herbatę, bo bym zamarzł. Jeszcze nigdy nie spędziłem tyle czasu z mapą i kompasem w rękach. Wiem jak mniej więcej czytać mapę, ale kompas, nawet po przejściu tej gry, stanowi dla mnie zagadkę :D

Fejzi pisze do mnie: Jak tam duszki, goniły cię już?
Goniły - opowiadam :D

W tę produkcję grałem szybko. Czym prędzej z jednego miejsca do drugiego,  paniczne szukanie kolejnych współrzędnych, czytanie dziennika. Dlaczego tak szybko? To przez ten mróz? Pewnie tak, a może się bałem?

Na Duszki miałem system. Przebiegałem obok nich i… udawałem, że pluję im w mordy. Poważnie. Ja, stary gracz… kiedy przebiegałem obok wirtualnego bluźnierstwa, plułem mu gęęębę!





I gra nagle się skończyła. Ale, o co w niej chodziło? Fejzi napisała do mnie, że muszę znaleźć wszystkie notatki, wówczas zakończenie będzie bardziej czytelne. Ja ich nie znalazłem, ale końcówkę zobaczyłem u wesołych graczy na YT. No dobrze, ale o co chodzi??!? ;>


I tak sobie doszedłem do wniosku… Pamiętajcie, że nie znam nowych gier, a moja opinia jest już od dawna sformułowana przez innych graczy. Kholat to gra jednostrzałowa, coś jak jedna przygoda na sesji RPG, która nie jest częścią kampanii. Ona jest jak też moje opowiadania, zamiast rozpisywać się na trzysta stron, można na jednej zmieścić wszystko co istotne ;) Jeden wieczór, pięć godzin grania i odkładamy ksia… grę na wirtualną półkę. A potem, ze znajomymi, połowę czasu, który przeznaczyliśmy na rozgrywkę, poświęcamy na rozmowę o wrażeniach z gry i  zastanawianiu się, o co chodziło jej Twórcom mać! Polecam. Iza, dziękuję za grę :) 
 

 

1 komentarz:

  1. Całkiem niezła gra :) W dodatku w całości powstała w Bielsku-Białej, praktycznie wszystkie osoby w nią zaangażowane pracują teraz przy Seven: The Days Long Gone (premiera już 1 grudnia).

    OdpowiedzUsuń