wtorek, 10 kwietnia 2018

StarCraft: Brood War



Dodatek do pięknego Starcrafta pod tytułem „Brood War„ został wydany w grudniu 1998 roku, kilka miesięcy po podstawce. Nigdy nie byłem fanem tej gry, ale po latach, postanowiłem ponownie zaliczyć ten tytuł, a po jego przejściu, zastanawiałem się, czy nie zacząć rozgrywki w teraz opisywany dodatek. I to myślałem nad tym dosyć mocno, żeby potem nie powiedzieć: „Ja pierdykam, po co ja to robiłem?...”

... takie sytuacje już kiedyś przeżywałem gdy:
- Wchodziłem na którąś z gór w Tatrach. Bo ja kocham polskie góry, no ale... "Po co ja na nią wchodzę?” - sapałem spocony i sponiewierany, zadzierając wysoko głowę w poszukiwaniu szczytu.

- Albo kiedy wskakiwałem drugi raz w najwyższą zjeżdżalnię w krakowskim Aquaparku, kiedy za pierwszym razem omal się nie spultałem: - "Po co ja to roooooobiiiiieeee…. Plusk"
Rozumiecie?

I pomimo tych doświadczeń, już po drugiej misji, zacząłem myśleć "Po co ja w to gram? Przecież nie muszę się tak męczyć, skoro gra mi się nie podoba. Dlaczego muszę być taki uparty??!?”...  Ano właśnie dlatego, żeby zobaczyć czy uda mi się to skończyć. Udało.

Nie umiem powiedzieć czegoś bardziej ciekawego o tym dodatku, niż to, że ostatnia misja sprawiła mi najwięcej problemów. Grałem Ziemianami, gdyż identycznie jak w podstawce, nie mam ochoty oglądać zwycięstwa ohydnych skurczybyków z kosmosu. Ja wiem, że moja znajomość tej gry jest niekompletna, no ale nie mogę się przemóc, by poznać ją w pełni.

Tedy ostatnia misja przyszła po kilkunastu godzinach spokojnego grania… Na początku nie wiedziałem co robić, jedynie broniłem się przed bydlęciem o nazwie Torrasque, stawiając kilka schronów i okopując swoje Siege Tanki. Bydle wpadało, poobijało się o schrony, które natychmiast naprawiałem i ginęło w rozbryzgach mięsa i plugawej posoki...


No a potem polatałem po planszy statkami powietrznymi, chyba Niemkami w Walkiriach i zorientowałem się, o co tu chodzi. Powolutku, powolutku zacząłem eliminować czerwonego wroga, niszcząc jego budynek specjalny Cerebrate. Potem wybudowałem Battlecruisery, Goliaty i wszystko co strzela i w równie ślimaczym tempie, wdzierałem się na w głąb planszy.

Ostatnie chwile. Zdjęcie z ekipą do albumu rodzinnego ;>

Jeżeli lubicie tę grę, to zapewne nie możecie czytać tych moich głupot. Wybaczcie mi :) Nie jestem fanem tego gatunku gier, chociaż w Command & Conquer, Red Alert i Warcrafty grałem i je szanuję. Ale już w KKnD, Dark Colony, Total Annihilation czy przegówniane Fallen Haven, nie dałem rady grać. Chociaż ta ostatnia to strategia turowa ;> Jak zamknę oczy, to w mojej karierze Operatora Gier Komputerowych, pojawiało się wiele gier rts.


Dodatek Brood War wspominam lepiej niż podstawkę. Było tu soczyściej i ciekawiej. Zastanawiam się nad zagraniem w Starcrafta 2, ale mam nadzieję, że szybko o tym zapomnę.  

Film z podsumowaniem:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz