Ha! Mam Cię! Teraz już mi nie uciekniesz!
Zostałaś ujarzmiona!
Dlaczego piszę w ten sposób o grze na
blogu, którego nikt nie czyta? Wytłumaczę się szybko. Nie wiem co
myśleć o tej grze, zastanawiam się od wielu lat czy jest warta
polecenia, powrotów i czy trzyma klimat Mitologii Cthulhu. Dlatego
"ostatnio" przeszedłem ją ponownie, a kiedy chciałem
podlinkować "ten" wpis na pewnej grupie fb o grach,
zobaczyłem, że wcale go nie ma, bo nic o tej grze nie napisałem.
Przejdźmy do wspomnień właściwych.
No, a te jak
wiecie, bywają zawodne. Wydaje się, że o grze dowiedziałem się w
pierwszej kolejności (synonim tego wyrażenia – na początku) z
recenzji w Secret Service. Nie przypominam sobie, że widziałem ją dziale
zapowiedzi lub podobnym, to była raczej recenzja. Jako młody fan
Cthulhu. (Młody?) Zapragnąłem mieć tę grę i hmm... Czy pomagał
mi Bart w jej zakupie przez allegro? Czy ja mam jakieś oryginały
albo gra była dołączona do CD-Action? Muszę szybko sprawdzić w
Internecie.
Pełna gra znalazła się w “Ultra Gra” z 2/2002.
Pierwsze widzę i słyszę. Ściągnąłem ją w takim razie z emula,
chyba że ze sklepu peb.pl? A skoro przywołuję w tym wpisie Barta, to
on mi ściągnął i nagrał na dwie płyty cd firmy TDK, które
miały kolor turkusowy. Sprawdzę.
Ależ kluczę. Wydaje
się, że nie chcę zacząć, nie mając nic do powiedzenia. Nie
będzie to tekst, w którym pokazuje nawiązania do Mitologii,
którymi inspirowali się jej twórcy (Terror from the Deep, Quake). Ba, ja nawet nie wiem, którymi
opowiadaniami... Dobra! Czuć Innsmouth? Tak jest! Akcja zaczyna się
w niewielkim miasteczku Pawtuxet w roku 1927. To chyba najmilsza
cześć gry - statyczna przechadzka po tej zaniedbanej dziurze. Nie
poruszamy się płynnie, lecz skokowo, ale możemy rozglądać się
po całej lokacji. Widok jest z pierwszej osoby. "Przypadek Charlesa Dextera Warda"... Jest
tego tutaj najwięcej. Nazwa miejscowości, domy zwane bungalowami
(popluwam) alchemia, czarownik, labirynt. Mało? Ano dlatego, że
dawno nie czytałem tego dzieła. Ale wpaść do dziury też można.
Koszmar w Dunwich... też jest wyczuwalny, chociaż po wzgórzach nie
biegamy. No to może jednak nie ma nawiązań do tego opowiadania.
Podpowiecie coś?
Teraz fakty, ale o fabule nic nie
powiem, chociaż pierwsze sceny powodują, że chciało mi się grać.
Gra zrobiona przez Francuzów (czyli do dupy) z Wanadoo w 2001 roku.
Jest to przygodówka "wskaż i kliknij" z perspektywy
pierwszej osoby.
Zaraz! A może właśnie wypada napisać
troszkę o fabule. Powtórzę: Zaczyna się bardzo dobrze,
szaleństwem przyjaciela głównego bohatera. Miło chodzi się po
miasteczku, chociaż wygląda ono paskudne, są ciekawe elementy w
przeszukiwaniu starego domu i rozległej piwnicy pod nim. Podobała
mi się wizyta w archiwum gazety i dużej bibliotece. Chciałbym mieć
jeden z tych domów w grze, a zwłaszcza korytarz i tykający w nim
zegar. To tyle? Tak! To gówniana gra! Te całe labirynty i miasto...
Ja wiem, że są podziemne miasta w Mitologii, ale to jest zrobione
przez kolesi z Francji. Maszyna, z którą się rozmawia... Chcesz,
to sprawdź sam. Niestety, Fan Mitologii Cthulhu musi poznać tę
grę.
Gra nie ma ustawień. Czasami jest bardzo ciemno.
Ostatnia zagadka nielogiczna, ale da radę ją przejść przy pomocy
magicznych zaklęć save/load oraz kartki i ołówka.
Muzyka jest. W menu i inwentarzu. Chyba, że się mylę? Cały czas "ambientowo" coś szumi. Dźwięki też są i czasami nawet bardzo pasujące. (Cudownie to opisałem, przyjmę posadę pisarza w pisemkach o grach ;>)
Ciekawa recenzja. A co do gry - uważam, że warto poszukać i zainstalować. Ciekawy i mroczny klimat wylewa się zza kołnierza.
OdpowiedzUsuń