środa, 11 stycznia 2017

Tak! Jestem graczem komputerowym 2.0

Dzisiaj nie będzie o konkretnej grze, a raczej wspominkowo, o graniu w ogóle. Bo przecież mogę coś takiego tutaj umieścić, wszak to blog, a na nich można wypisywać co się chce. Trzon tej notatki stanowi mój wpis z fbl.pl z dnia 25.10.2011 roku.

Tak! Jestem graczem komputerowym! Pamiętam, że zacząłem grać jeszcze... tak, to było bardzo dawno temu. Najpierw były pewnie karty, potem gry planszowe, następnie Pegasus, a na końcu zacząłem łoić na kompie! Nie pamiętam w jaką grę grałem na samym początku! Niestety! [To była platformówka, chodziło się skrzatem i zbierało się złote okręgi. A w gry planszowe gram do tej pory - przypis z dn. 02.10.11) (Tą grą była prawdopodobnie Nicky Boom. - przypis z dn. 11.01.17 )]

Mogę śmiało powiedzieć, że granie w różności towarzysz mi od maleńkości i obecne jest teraz, kiedy jestem już "poważanym człowiekiem", wychowującym innych ludzi – dziecko osobiste i dzieci państwowe ;) Jak niektórzy z Was wiedzą, jestem wychowawcą w placówce, na które kiedyś mówiono „Dom Dziecka”. (W tych placówkach do opiekunów/wychowawców zwraca się - ciociu/wujku... )  

Napiszę Wam o tym, co usłyszałem dawno temu od pewnego młodego człowieka. A powiedział mi tak: (mniej więcej) – „Granie na kompie, to całe moje życie i jedynie ono sprawia mi przyjemność”  - tak mi powiedział. 

Mój wychowanek doskonale wiedział, że ja, StaryCzłowiek gram na kompie i że również sprawia mi to ogromną przyjemność. Tylko, że... staliśmy po dwóch stronach biurka. Ten młody człowiek, niestety znalazł się w takim położeniu, że mógł liczyć praktycznie tylko na własne siły (i wszystko to, co oferuje pobyt w placówce). Nie miał oparcia w najbliższy osobach, bo niestety one, już dawno temu przestały się nim interesować.

Po jednej z luźniejszych rozmów, doszliśmy do wniosku, że młodzieniec musi „wykazać się wielką determinacją i cierpliwością, żeby móc w przyszłości na spokojnie łoić w swoje ulubione gry” (To są jego słowa). Plan był prosty: skończyć Szkołę Podstawową, potem zaliczyć kolejne szczeble edukacji, żeby na samym końcu uzyskać zawód i "odpowiednią pracę". A potem, za zarobione pieniądze kupić sobie dobrego kompa i masę gierek. Kto wie, może kiedyś spotkamy się gdzieś w sieci na jakimś serwerze w ciekawej grze...  i skopię mu dupę nawet nie wiedząc, że to on.  ;)

I tym optymistycznym akcentem mój wpis się wówczas kończył. Mój wychowanek skończył Szkołę Podstawową i poszedł do Liceum Ogólnokształcącego. Za dobre wyniki dostał od mojego dyrektora laptopa, który miał mu pomóc w edukacji. Oczywiście grał na nim i w gry, które mu przynosiłem (Morrowind). Ukończył LO, ale nie podszedł do matury. Po opuszczeniu „Domu Dziecka” kontynuował zaocznie naukę w jakiejś szkole policealnej i podjął pracę. Po jakimś czasie wziął ślub z wieloletnią koleżanką i urodziło im się dziecko. Obecnie pracuje, ale musiał sprzedać laptopa. Czyli na tę chwilę nie pogramy... Do tej pory utrzymujemy kontakt. Pisał do mnie dwa dni temu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz