No! Niesławny Oblivion! A to za sprawą płatnego dodatku – narzutki na konia oraz tego, że wraz z naszym awansem na wyższy poziom, awansowali również nasi wrogowie, co się fachowo nazywa, jak przypomniał mi Bart: „świat skalował się do poziomu gracza” Doprowadzało to do tego, że po pewnym czasie, kiedy mieliśmy wysoki poziom, to byle obdarty bandyta, szeregowe ścierwo… chodziło w dobrej, szklanej zbroi i używało potężnego oręża.*
I było też tak, że kiedy zaczynaliśmy grę, to niekoniecznie chcieliśmy podążać wątkiem głównym. A, że świat Obliviona jak wiecie jest otwarty, to się biegało oglądając wspaniałe krajobrazy i robiąc przeróżne zadania. A kiedy przyszedł czas na pociągnięcie wątku głównego, to z Otchłani wychodziły do nas prawdziwe skurczybyki, z którymi walczyć było okropnie trudno. Ale nic to! Przecież my ciotami nie jesteśmy i przecież mamy wspaniałą opcję load. A przecież wiadomo, że prawdziwy bohater nie może mieć kiepskich zadań w trakcie ratowania świata.
The Elder Scrolls IV: Oblivion, erpeg stworzony przez Bethesdę w 2006 roku. Jeszcze przez jej wydaniem ludzie oszaleli na jej punkcie. Wspaniały wygląd świata oczarował chyba wszystkich graczy. Było kilka takich skinów, które opanowały Internet i nie dawały spokoju. No można się było przy nich… ;) długo nad nimi dyskutować i fantazjować jak będzie wyglądała sama gra.
Ja myślałem jak Yennefer „O jejku, jej… Jejku, jejku, jej. Od tak dawana…” żadne zdjęcia z gry nie zrobiły na mnie tak ogromnego wrażenia. Aż nie będę ich oglądać, bo i tak gra mi nie pójdzie. Pogram lepiej w Morrowinda” :D O tak myślałem, poważnie!
Gry Barta - Oblivion i Ojciec Chrzestny. Lem jest mój.
Mi nie pójdzie, ale Bartowi tak. Dzisiaj zadałem mu pytanie: „Obliviona kupiłeś chwilę po premierze?” Odpowiedział mi: „A gdzie tam. Długo po premierze. Sprawdziłem. Niecały rok po premierze. Premiera była 7 lipca 2006. A ja go kupiłem 24 czerwca 2007” No i widzicie! Jak tu nie lubić Barta??!? Wiedział kiedy kupił grę hahahahaha! Czyli to było na rok, kiedy przestaliśmy ze sobą grać już na stałe : ( Ale jak komuś teraz łezka poleciała, to nie róbcie tego! Nadal jesteśmy młodzi, pełni energii i jeszcze zamieszamy w świecie gier komputerowych! ;> ;> ;> Ale o Oblivionie miało być.
Napisałem na swoim photoblogu 14.09.2012 tak o:
„Oblivion!!!! Również wielokrotnie zaczynany i... na różne sposoby. Raz granie wątkiem głównym z pominięciem pobocznych questów, a raz właśnie pominięcie głównego wątku i radość z wolności "po wyjściu z lochów". Pamiętam, że wspólne nasze granie nie doprowadziło nas do końca gry.
Po kilku latach z pewnymi obawami zainstalowałam ją u siebie na kompie... jak zacząć... żeby było dobrze, żeby nie zaczynać gry kilka razy. Udało się rozpocząć za pierwszym razem i wątek główny został zrobiony i... wszystkie gildie należały do mnie. Później ukończyłem oficjalne dodatki.”
O tak! Zaczynaliśmy grę kilka razy, żeby wybrać najlepszą dla nas postać. To samo robiliśmy w czasie grania w Morrowinda. To chyba taka klątwa Pradawnych Zwojów. Jestem ciekawy, czy to samo byłoby przy okazji wspólnego grania w Skyrima… Ano nie byłoby jak wszyscy wiemy. Twórcy gry zadbali, żeby Bart i Stary Wujek mogli spokojnie zacząć ;> Spóźnili się!
Słuchajcie tego! Jeżeli chcecie powiedzieć komuś, kto nie zna się na grach komputerowych, czym był Oblivion w tamtych czasach, to możecie posłużyć się moim cytatem: „Ta gra była jak chód Madonny w teledysku Hung Up” Acha… Kliknijcie w LINK!
O tej grze na nie da się pisać na spokojnie. To arcydzieło. (Nie! Nie przeszkadzało mi to skalowanie! Ja byłem najpotężniejszy w tej grze!!!) Prowincję Cyrodiil również poznałem jak własną kieszeń. I znowu starałem się wszędzie wejść i zdobyć wszystko, co było do zdobycia. Zachłannie, kucając i stając na palcach poznawałem tę grę… Dołączyłem do wszystkich, a wszyscy (chyba) dołączyli do mnie. Byłem Mistrzem przeróżnych Gildii i Stowarzyszeń. Aż się zasapałem jak to piszę… I oczywiście zdaję sobie sprawę, że tych rzeczy mogłem narobić jeszcze więcej. Kompletowałem piękne przedmioty, które dawały mi przykładowo taki efekt jak wysoki poziom odbicia obrażeń. Mogłem stać w miejscu, a wróg, który mnie lał sam ginął od swoich obrażeń… Magia! :D
Można było wykonywać tysiące zadań (ja zrobiłem ich 194 :D ) i śmigać wątek główny. A tu jest podobna sprawa jak przy Wiedźminie – czytance. Niektórym osobom, dwa tomy opowiadań wydają się lepsze od reszty wiedźmińskiego cyklu (5 książek ;) ) Myślę, że głównym bohaterem Obliviona jest świat, a wątek główny jakby tylko nadany z przymusu. Ale to nie zmienia faktu, że gra jest wspaniała!
Moja postać była Cesarskim Zwiadowcą z poziomem 40. Ubiłem 770 ludzi, a przeróżnych stworzeń 1510.
Przypominam sobie, że jednego zadania nie mogłem wykonać. Wrogowie zapadli się dosłownie pod ziemię i nie mogłem ich ubić. I to chyba jedyny błąd gry, który napotkałem osobiście.
Nagrałem film z moich osiągnięć. Polecam go szczerze tym, którzy lubią przeglądać statystki i przeróżne inne rzeczy. (W czasie nagrywania filmu piłem wódkę - Stock cytrynowy z coca colą.)
Jakoś gry jest kiepska, bo nagrywałem na zintegrowanej karcie graficznej. Na mojej potężnej NVIDIA GeForce 8800 GTS 512 MB zaczęły wyskakiwać artefakty.
No i muszę kończyć wpis, a nic nie napisałem. Przecież jak zamknę oczy to widzę ten świat. Zostawiłem tam cząstkę siebie lub raczej… cała gra jest w mojej głowie! O iluż jeszcze emocjach można napisać... Acha! Polecam grę! :D
* - Po napisaniu tego wpisu, zobaczyłem, że na necie, w różnych miejscach wspomina się o bandytach w szklanych zbrojach :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz